Podsumowanie stycznia
Dopiero świętowaliśmy powitanie Nowego Roku przy lampce
szampana, a tutaj witać należy już miesiąc kolejny :)
Opowiem nieco o poprzednim, by zupełnie nie zapomnieć tych
dni, które prysnęły w szaleńczym tempie!
Mój styczeń niewątpliwie był inny niż ostatnie miesiące.
Bardziej intensywny, ale i aktywny, działo się bowiem sporo. Udało mi się zrealizować
jedno z postanowień noworocznych (o których pisałam tutaj), kolejne wciąż
realizuję. Styczeń był powrotem do zdrowych nawyków żywieniowych (dużo warzyw,
koktajli owocowo- warzywnych, mało jedzenia na mieście). Chociaż nie powiem,
zdarzały się sporadyczne wizyty w ulubionych miejscach – Boscaiola w Krakowie serwująca
dania kuchni włoskiej (uwielbiam!) oraz Restauracja Hacienda Pancho Villa
(meksykańska kuchnia z kolei) w Toruniu, o której pisałam tutaj. W końcu udało
się zaciągnąć Arkadiusza do bajecznego Torunia!
Oprócz Torunia, odwiedziłam jeszcze Zamość (zgodnie z
kolejnym postanowieniem – częstsze odwiedzanie i spotykanie się z Tymi, których
kocham).
Najczęściej serwowanym obiadem było u nas spaghetti z pesto
z suszonych pomidorów, znalezione w książce Marty (Jadłonomia). To chyba
najpyszniejsze danie przyrządzone w najkrótszym możliwym czasie (czekamy tylko
na ugotowanie makaronu). W oryginalnym przepisie makaron zastępowała pokrojona
w cieniutkie paski cukinia, ja jednak w ramach oszczędności czasowej wybierałam
kukurydziany makaron spaghetti. W międzyczasie garść pestek dyni lub
słonecznika prażymy na suchej patelni, potem blendujemy z kilkoma suszonymi
pomidorami. Kto by pomyślał, że tak proste danie będzie tak pyszne?
W styczniu udało mi się przeczytać dwie świetne biografie –
Maryli Rodowicz i Anny Jantar. Dowiedziałam się wiele o tych paniach, których
nazwiska znałam, ale nic więcej nie potrafiłam za bardzo o nich powiedzieć. Poznałam
też nieco historii PRLu, jak wówczas można było się „wybić” z branży, jak w
ogóle rozpocząć karierę. Udało mi się również przeczytać „Smak szczęścia”
Agnieszki Maciąg, poprzedniczkę „Smaku Świąt”, o której pisałam tutaj.
![]() |
Zima na plantach mistrzejowickich |
Filmem, który nieźle mną wstrząsnął w styczniu (i
najbardziej zapadł mi w pamięci) był „Pokój” (Room). Nie chcę za wiele
komentować, szczerze polecam go obejrzeć. To nie jest typ filmu, który się
ogląda dla przyjemności, ale porusza temat trudny i niestety dość często
spotykany. Uważam, że po prostu trzeba obejrzeć :)
Ale jak to możliwe, że Spectre nie dostał nawet nominacji do
kategorii najlepszego filmu, nie mówiąc już nawet Craigu w kategorii
najlepszego aktora?
Mam nadzieję, że Wasz styczeń minął równie przyjemnie!
Z pozdrowieniami,
Ola
0 komentarzy
Dziękuję za Twoją opinię!