Dziś pragnę Was zabrać na kolejną wędrówkę po Tatrach
Wysokich, tym razem na Przełęcz Zawrat, która uważana jest za Królową przełęczy Polskich Tatr, gdyż z niej można podziwiać najpiękniejsze widoki. Była to moja pierwsza poważniejsza
wyprawa. Słyszałam wcześniej nazwę Zawrat, jednak nie robiła ona na mnie zbyt
dużego wrażenia. Bo w życiu, aby coś naprawdę docenić, trzeba tego doświadczyć,
zobaczyć, przeżyć.
Nie przygotowywałam się specjalnie do tej trasy. Arkadiusz
mówił, że krótka trasa, trochę łańcuchów, nic wielkiego, toteż poszliśmy.
Miałam wcześniej do czynienia z łańcuchami i nigdy się ich nie bałam, uważałam,
że dobrze, że są, bo bez nich jest trudniej. Nie wiem, czemu ludzie boją się
łańcuchów, one przecież naprawdę pomagają :)
Wędrówkę rozpoczynamy od Kuźnic, wchodzimy na Halę
Gąsienicową. Tą bajeczną, kolorową krainę, gdzie zawsze świeci słońce i jest
mnóstwo kwiatów. Pierwszy raz zaszliśmy tam szlakiem żółtym. Wejście jest krótkie, podejście jest strome,
idealne na rozgrzewkę. Na kamieniu tradycyjnie jemy śniadanie, odpoczywamy
chwilkę.
Kierujemy się w stronę Czarnego Stawu (ok. 30 min),
następnie wybieramy kierunek Zawrat.
Początkowo trasa jest przyjemna, dość stroma, ale nie
napotykamy żadnych trudności. Po drodze spotykamy kozicę, urocze i mądre
zwierzątko, które stoi pośród skał, akurat na naszej drodze. Gdy podchodzimy
bliżej, kozica lekko się napusza, ale odchodzi w inne miejsce, by dać nam
bezpiecznie przejść po szlaku. Gdy wchodzimy wyżej widzimy, że wróciła na swoje
miejsce.
Mniej więcej po spotkaniu kozicy dopada mnie kryzys. Widzę skały, to
przede mną i te za mną. Jestem już na pewnej wysokości i mam świadomość, że
muszę bardzo uważać, bo jeden nieprzemyślany ruch spowoduje upadek, nie muszę
dodawać, że z dużej odległości. Nie mam lęku wysokości, toteż ostrożnie wspinam
się wyżej, jednak powoli czuję, iż nogi mam jak z waty. Oglądam się za siebie i
nie wiem, czy mam płakać, czy się śmiać. Jestem wściekła na Arkadiusza, bo nie
ostrzegł, że będzie tam taka ekspozycja terenu. Widzę też przerażenie w jego
oczach. To jest całkiem miłe, że boi się o mnie – i od razu robi mi się lepiej.
Mam siłę, by iść na przód.
Łańcuchy, półki skalne? W ogóle tego nie pamiętam! Byłam
zbyt przerażona i skupiona na tym, by ostrożnie stawiać kroki, by się nie
pośliznąć. Udaje nam się w końcu dojść na Przełęcz Zawrat. Już
jestem bezpieczna, już się nie boję, ale serce wali jak oszalałe. Serce
Arkadiusza również. Nie jesteśmy w stanie nic zjeść. Podziwiamy widoki.
szlak czerwony - Orla Perć |
szlak na Dolinę Pięciu Stawów Polskich |
Decydujemy się zejść, tak jak planowaliśmy, czyli do Doliny
Pięciu Stawów Polskich. Gdy gubimy zarówno wysokość, jak i złe emocje, a nogi z
waty pozostawiamy za sobą, zatrzymujemy się na drugie śniadanie. Smakuje
wybornie.
Z pozdrowieniami,
Ola
0 komentarzy
Dziękuję za Twoją opinię!