Zalew Nowohucki

by - 09 października




Witajcie!
Zachwycałam się ostatnio innymi miastami, a zapomniałam o sprawie najważniejszej! Żelazna zasada życia brzmi, że trzeba się cieszyć z tego, co się ma na własność, na wyciągnięcie ręki, bo w przeciwnym razie ciągle będziemy odczuwać pustkę, tęsknotę i brak zadowolenia, gdyż nie mamy tego, co byśmy chcieli mieć. 




Odchodząc od tematu, ostatnio w powieści R.P.Evansa „Kręte ścieżki” znalazłam niesamowity cytat:
"Najgorsze, co można zrobić człowiekowi to dać mu to, czego chce. W życiu chodzi o to, żeby szukać. Jak człowiek dostaje to, czego szukał, droga się kończy."

Wspaniale się zatem składa, jeżeli czasem do czegoś dążymy, oznacza to, iż nasza droga się nie skończyła! :)



Wracając do głównego tematu – dziś pozachwycam się wspaniałym miejscem, w którym spędziłam wtorkowe słoneczne przedpołudnie – mowa o Zalewie Nowohuckim, tym samym rozpoczynając serię wpisów pt. „Krakowskie migawki”. Z racji, iż trafił się dzień wolny od pracy, postanowiłam wybrać się w miejsce, do którego nie przychodzę zbyt często, mimo, że znajduje się niedaleko mojego domu (czas to zmienić!).

Zalew znajduje się na Nowej Hucie, pomiędzy przystankami „Struga” i „Kombinat”, otoczony jest deptakiem i drzewami. Przychodzi tu mnóstwo ludzi – jeżdżą na rowerach, biegają, spacerują z psami, małymi dziećmi. W lecie muszę tu przyjść na piknik, miejsce jest naprawdę fantastyczne.






Trafiła mi się akurat przepiękna pogoda, chyba ostatni ciepły słoneczny dzień w tym tygodniu. Siedziałam więc na ławce, kąpałam twarz w słońcu,  czytałam książkę i podziwiałam widoki. Spotkałam nawet łabędzie!





Kolejnym razem muszę poszukać również jakiegoś miejsca, w którym można zjeść coś pysznego. Może znacie takie miejsca w okolicy Zalewu?





Z pozdrowieniami,

Ola

Zobacz również

0 komentarzy

Dziękuję za Twoją opinię!