Zalew Nowohucki
Witajcie!
Zachwycałam się ostatnio innymi
miastami, a zapomniałam o sprawie najważniejszej! Żelazna zasada życia brzmi,
że trzeba się cieszyć z tego, co się ma na własność, na wyciągnięcie ręki, bo w
przeciwnym razie ciągle będziemy odczuwać pustkę, tęsknotę i brak zadowolenia,
gdyż nie mamy tego, co byśmy chcieli mieć.
Odchodząc od tematu, ostatnio w
powieści R.P.Evansa „Kręte ścieżki” znalazłam niesamowity cytat:
"Najgorsze, co można zrobić człowiekowi to dać mu to, czego chce. W życiu chodzi o to, żeby szukać. Jak człowiek dostaje to, czego szukał, droga się kończy."
Wspaniale się zatem składa,
jeżeli czasem do czegoś dążymy, oznacza to, iż nasza droga się nie skończyła! :)
Wracając do głównego tematu –
dziś pozachwycam się wspaniałym miejscem, w którym spędziłam wtorkowe słoneczne
przedpołudnie – mowa o Zalewie Nowohuckim, tym samym rozpoczynając serię
wpisów pt. „Krakowskie migawki”. Z racji, iż trafił się dzień wolny od pracy,
postanowiłam wybrać się w miejsce, do którego nie przychodzę zbyt często, mimo,
że znajduje się niedaleko mojego domu (czas to zmienić!).
Zalew znajduje się na Nowej
Hucie, pomiędzy przystankami „Struga” i „Kombinat”, otoczony jest deptakiem i
drzewami. Przychodzi tu mnóstwo ludzi – jeżdżą na rowerach, biegają, spacerują
z psami, małymi dziećmi. W lecie muszę tu przyjść na piknik, miejsce jest
naprawdę fantastyczne.
Trafiła mi się akurat przepiękna pogoda, chyba ostatni ciepły słoneczny dzień w tym tygodniu. Siedziałam więc na ławce, kąpałam twarz w słońcu, czytałam książkę i podziwiałam widoki. Spotkałam nawet łabędzie!
Kolejnym razem muszę poszukać
również jakiegoś miejsca, w którym można zjeść coś pysznego. Może znacie takie
miejsca w okolicy Zalewu?
Z pozdrowieniami,
Ola
0 komentarzy
Dziękuję za Twoją opinię!