2018 w zdjęciach i wspomnieniach

by - 07 stycznia


Stoję już nogami mocno w 2019 roku, z którym wiążę mnóstwo planów i nadziei, jednak sercem i wspomnieniami wracam do minionego 2018 roku, który z pewnością był dobry. Może nie najlepszy, ale wystarczająco dobry, by go powspominać, a nie wymazywać z pamięci.

Styczeń
2 stycznia rozpoczęłam nową pracę, z którą wiązałam wielkie nadzieje. Niestety, już na samym początku nie zaiskrzyło i wiedziałam, że długo tu miejsca nie zagrzeję - nowa firma, która dopiero wchodzi na rynek polski, ciągłe zmiany organizacji, oczekiwanie na projekty… no od początku było nam nie po drodze.
Jak na prawdziwą kobietę przystało, w styczniu (jako postanowienie noworoczne) postanowiłam przetestować dietę Ewy Chodakowskiej. Dajcie znać, czy chcecie dowiedzieć się więcej na ten temat.
W styczniu zmarł również mój Dziadzio, jeden jedyny, którego znałam. Bardzo przeżyłam jego śmierć, która była nagła. Jak to śmierć - niefajna. Mam nadzieję jedynie, że teraz Dziadek ma więcej zdrowia, sił i jest szczęśliwy.


Luty
Ten miesiąc pamiętam z wielkiego mrozu i śniegu. W Krakowie zdarzyło się nawet -15 stopni w środku dnia, co jest dość nieczęste (na szczęście). W lutym wybraliśmy się również na wycieczkę górską na Luboń Wielki. W lutym zakończyłam testowanie diety Ewy, udało mi się schudnąć 5 kilogramów.





Marzec
Był dość wymagający, gdyż ukończyłam kilkutygodniowy kurs fotograficzny (prezent od Męża) i kupiłam mój pierwszy własny aparat fotograficzny, z którym pokochałam się od pierwszej chwili. W marcu trapiła mnie również bezsenność, nie mogłam spać przez całe dwa tygodnie! Jak o tym wspominam, od razu boli mnie głowa. Na szczęście niebawem wszystko wróciło do normy. W marcu udaliśmy się na pierwszą w tym roku wycieczkę rowerową - standardowo, do Tyńca.


Kwiecień
Mimo, że w tym roku wiosny prawie nie było (na co nie narzekam jakoś specjalnie), gdyż od razu po zimie odwiedziło nas upalne, wspaniałe lato i to już w kwietniu! Udało mi się odwiedzić ogród botaniczny, a także wybrać na wycieczkę rowerową i zobaczyć, co jest po drugiej stronie bulwarów wiślanych. Pod koniec kwietnia wyjechaliśmy do Gdańska, gdzie spędziliśmy majówkę.

Krokusy na Placu Centralnym






Maj
Rozpoczął się wspaniale, bo w Gdańsku. Popłynęliśmy na Hel, odwiedziliśmy Sopot, z którego wróciliśmy brzegiem morza do Gdańska, a dni spędzaliśmy na plaży, by złapać jak najwięcej promieni słońca. W maju testowałam również dietę Ani Lewandowskiej, więc dużo czasu spędziłam w kuchni.












Czerwiec
Był bardzo intensywny i go wspominam najmilej, bo dobrze zaczął się już pierwszego dnia, w dzień dziecka. Nie tylko udało nam się w końcu odwiedzić Tatry i zdobyć Wołowiec, ale i przeżyliśmy burzę w górach (w sensie - wyszliśmy z tego cało, udało nam się przetrwać!).




Jeden z weekendów spędziliśmy w maleńkiej miejscowości w województwie małopolskim - w Wapiennem, gdzie mój mąż brał udział w biegu Perły Małopolski. Nie tylko spędziliśmy dwie noce bez telefonu, internetu, zasięgu, ale w drewnianej małej chatce - poczułam się jak mała dziewczynka. Udało nam się przy okazji odwiedzić Biecz i Gorlice.

Wapienne

Biecz



W czerwcu ostatecznie zdecydowałam, że odchodzę z pracy, gdyż skończyła mi się cierpliwość w oczekiwaniu na projekt i aby to odreagować, polecieliśmy na Kretę. To był nasz pierwszy raz w Grecji i totalnie się zakochaliśmy - zarówno ja jak i mój mąż.















Lipiec
Czyli rozpoczęłam nową pracę! A kolejnym wyzwaniem było… zdobycie Rysów. Jestem z naszego wyczynu bardzo dumna, gdyż praktycznie do samego końca, nie mieliśmy pewności, czy pogoda nie pokrzyżuje nam planów. Ale udało się! Stanęliśmy na 2499 metrach nad poziomem morza.



Popradskie pleso

Sierpień
Są wzloty, są i upadki. Sierpień był miesiącem mało przyjemnym. Mimo, że świętowaliśmy naszą piątą rocznicę ślubu (to akurat było miłe), inne smutniejsze, bardziej osobiste wydarzenia, przyćmiły radość.

5 lat to po ślubie, razem 10

Wrzesień
To był miesiąc remontowy, gdyż wyremontowaliśmy łazienkę. Uff, daliśmy radę i to był ostatni z grubszych remontów, jakie nas czekały. Ostatni weekend września spędziłam zaś w Londynie.










Październik
Udało nam się w końcu pochodzić trochę po Tatrach - zarówno Polskich (zdobyliśmy Wrota Chałubińskiego), jak i Słowackich - Pod Spalenou oraz Salatin. W ostatni weekend października bawiliśmy się na weselu, gdzie był tańczony polonez!









Listopad
Kolejne wesele, wizyta w Zamościu. Wiem, że większość ludzi listopada nie lubi, ale ja trochę tak - jest to miesiąc urodzin moich i mojego męża. Ja zaprosiłam go do Pimiento na steki, a on mnie do Bottiglierii 1881 na kolację degustacyjną fine dining. Listopad w tym roku był magiczny również dlatego, gdyż dowiedzieliśmy się, że nasze życie niebawem się zmieni :)





Grudzień
To jeden z najfajniejszych miesięcy - oczekiwanie na Święta, kupowanie i pakowanie prezentów, ubieranie choinki, śpiewanie kolęd - bardzo lubię ten czas w roku. Minął szybko, ale miło.

Nasza tegoroczna choinka

Moje pierwsze drożdżowe makowce!

Powspominałam i nasuwa mi się wniosek - życie jest jak matematyka. Jak sinusoida. Jest zachowany balans. Czasem jest dobrze, pięknie i wspaniale, a czasem nawet łzy nie wystarczą, by wykrzyczeć to, co nas boli. Mimo, że ten rok rozpoczął się wielką stratą - odejściem mojego Dziadka, to zakończył się tchnieniem nowego życia, które noszę pod sercem.

I stojąc u wrót nowego roku 2019, pełna nadziei i miłości, pragnę Wam życzyć, aby ten rok był dla Was szczęśliwy - byście przeżyli go w zdrowiu i radości. Pamiętajcie, że dobry rok to nie tylko dobre dni - to również lekcja wyciągnięta z tych gorszych. Wszystkiego, co najlepsze :)

Z pozdrowieniami,
Ola



Zobacz również

0 komentarzy

Dziękuję za Twoją opinię!