Znacie to wspaniałe uczucie,
kiedy jedynym zmartwieniem jest tylko to, czy dam radę, mam wystarczającą ilość
wody? Nie muszę wtedy myśleć absolutnie o niczym. Praca, zmartwienia,
obowiązki, stres – to wszystko zostaje za mną. Przenoszę się w zupełnie inny
świat. Piękny i niepojęty zarazem. Tym światem są góry.
Uwielbiam wędrówki górskie (szczególnie po Tatrach), podczas których mogę naprawdę odpocząć psychicznie od trosk życia codziennego. Zapraszam Was zatem na pierwszą z wędrówek.
Uwielbiam wędrówki górskie (szczególnie po Tatrach), podczas których mogę naprawdę odpocząć psychicznie od trosk życia codziennego. Zapraszam Was zatem na pierwszą z wędrówek.
Naszą wędrówkę zaczęliśmy od wejścia do Tatrzańskiego
Parku Narodowego o godzinie 06:10 rano z Kuźnic. Nie sądziłam, że o tej porze
do kasy będzie taka kolejka! (dla niewtajemniczonych – wejście do TPN kosztuje
5 zł). Ruszyliśmy szlakiem niebieskim, który od początku jest niezłą
rozgrzewką. Po godzinie dotarliśmy do schroniska Murowaniec w zaczarowanej
krainie, jaką jest Hala Gąsienicowa. Byłam tam już kilkakrotnie i zawsze
przywitało mnie bezchmurne niebo i piękne słońce. Lubimy sobie chwilę
posiedzieć na kamieniu naprzeciwko chatki i popatrzeć na szczyty – te bardziej
znane, jak Kasprowy Wierch, Kościelec czy Świnica, jak i te jeszcze nie do
końca mi znane. W Hali Gąsienicowej rosną przepiękne kwiatki i rośliny, którym
jeszcze większego uroku dodaje słońce.
Po drugim śniadaniu, ruszamy w
drogę! Szlak żółty na przełęcz Krzyżne (3h). Początkowo trasa wiedzie po
terenie płaskim, z lekkim pochyleniem w górę i w dół, nie pokonujemy zatem od
razu zbyt dużych wysokości. Podziwiamy bujną zieloną roślinność. Jak w dżungli!
Gdy wychodzimy z kosodrzewiny, naszym oczom ukazuje się Czerwony Staw.
Dosłownie czerwony!
Następnie zaczyna się ścieżka do pięknej, ale i długiej
dolinie – wciąż w górę i w dół. Miałam wrażenie, że za chwilę skręcimy w lewo i
zacznie się podejście, ale jakoś dolina ta była chyba niekończąca się. Możliwe,
że upał i prażące słońce wzmagało we mnie uczucie zniecierpliwienia. Ale w
końcu naszym oczom ukazało się podejście na przełęcz. Nie było długie ani
trudne. Jedynie w jednym miejscu zrobiło się ciekawie, gdyż trzeba było się
wspiąć rękami. Poza tym szlak nie zawiera żadnych trudności technicznych.
Poniżej kilka zdjęć z Przełęczy.
Z przełęczy czerwonym szlakiem
rozpoczyna się Orla Perć. My natomiast, po chwili opalania, postanowiliśmy
zejść ze słońca, szlakiem żółtym w stronę Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Nagle, ni stąd ni zowąd,
zgromadziło się nad nami mnóstwo chmur i zabrały do siebie słonko. Chwilę
później dały nam deszcz… i grad. Gdy dochodziliśmy do Doliny Pięciu Stawów rozpętała się burza, dlatego postanowiliśmy ją przeczekać w schronisku. Na ten
sam pomysł wpadło jednak kilka tysięcy innych wędrowiczów, dlatego kiedy
grzmoty stawały się coraz rzadsze, przemoczeni do suchej nitki, postanowiliśmy
zejść.
Po kilku godzinach, w Zakopanem z powrotem powitało nas przepiękne
słońce. Znów pojawił się uśmiech na twarzy :)
Z pozdrowieniami,
Ola
0 komentarzy
Dziękuję za Twoją opinię!