Randka w Krakowie: Mayday i Padre

by - 10 maja


Był wieczór, ciepły, majowy wieczór. Sobota. Zaprosiłam Go do siebie, by wytłumaczył mi ciągi (arytmetyczne, geometryczne), w końcu oboje byliśmy w matematycznych klasach, z tym, że On dwa lata wyżej. Był akurat w trakcie matur. Liczymy ciągi, oglądamy “Czekoladę” i w pewnym momencie słyszę, że On się we mnie zakochał…

To było dokładnie 11 lat temu. Znaczna część mojego dorosłego i samodzielnego życia. Przez te 11 lat doznałam i poznałam mnóstwo uczuć, emocji, wydarzeń, śmiało mogę rzec, że całą gamę - od miłości do obojętności, bo nie zawsze było kolorowo. Bywały i dni, kiedy miałam ochotę, że wyjdzie gdzieś z kolegami albo wyjedzie na weekend. Jednak zawsze wracał, a wraz z nim wracał spokój, spełnienie i poczucie, że jestem w domu. Dziś już wiem, że dom jest tam, gdzie On.


Nauczyłam się, że miłość należy pielęgnować, rozwijać. Tak, jak poznajemy świat, podróżujemy do nowych miejsc, poznajemy nowe smaki, kultury, ludzi, tak samo miłość musi wciąż się rozwijać. A raczej - to my musimy ją rozwijać w sobie i w ukochanej osobie. Jednym ze sposobów jest chodzenie na randki - do ulubionej restauracji, czy do zupełnie nowej, do kina, teatru, czy po prostu na spacer, trzymając się za ręce.

My na jedną z naszych randek wybraliśmy się do teatru Bagatela na sztukę “Mayday 2”. Pierwszą część oglądaliśmy kilka lat temu i była to najzabawniejsza komedia, jaką oglądaliśmy! Druga część jest równie zabawna, ale i wywołuje inne uczucia - między innymi współczucie w stosunku do głównego bohatera. Choć scenariusz sztuki jest zabawny, gdyż można się na niej odprężyć i dobrze bawić, to jestem przekonana, że nikt z nas nie chciałby, aby ten scenariusz był historią jego życia. John, główny bohater, jest taksówkarzem mieszkającym w Londynie, który ma dwoje dzieci… z dwoma różnymi żonami. Nie byłoby to aż tak wielkim zaskoczeniem, gdyby nie fakt, że on te obie żony posiada naraz, jednocześnie. I one o sobie wzajemnie nie wiedzą. Komedia :)



Był to dobrze zaczęty wieczór, więc aby nadal było miło, teraz już nieco bardziej romantycznie, wybraliśmy się do restauracji Padre. Jej przepiękny wystrój oczarowuje - jest bardzo romantycznie, ale i klimatycznie. Obsługa jest bardzo miła, dobrze zna menu i poszczególne składniki potraw. Na dania nie trzeba długo czekać. Powiedziałabym nawet, że niekiedy jest to minus :)






Zamówiłam żeberka w sosie miodowo musztardowym z zapiekanymi ziemniakami i fasolką, a mój Mąż spaghetti carbonarę. Żeberka były bardzo smaczne, delikatne, rozpływały się w ustach. Fasolka ugotowana al dente, czyli tak jak lubię najbardziej. Ziemniaki były dobre, bez rewelacji, ale poprawne. Za to porcja ogromna! Nie dałam rady zjeść całej.


Carbonary nie próbowałam, Mąż twierdzi, że była smaczna, ale nieraz jadł lepszą.
Niestety za deser musieliśmy podziękować, gdyż wszystkie pozycje z karty, choć brzmiały ciekawie, zawierały alkohol.


To był bardzo miły wieczór, kolejny wieczór we dwoje, trzymając się za ręce, patrząc sobie w oczy. Rozmawiając i śmiejąc się. Jedząc i delektując się smakiem. Przytulając się i trzymając rękę na brzuszku, gdzie rośnie nasz największy Skarb.


Jak wyglądała Wasza ostatnia randka?

Z pozdrowieniami,

Ola

Zobacz również

2 komentarzy

  1. Piękny tekst! Aż się ciepło na sercu robi :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoją opinię!