Nad Przełomem

by - 01 września


Nareszcie nadszedł długo wyczekiwany urlop! Potrzebowałam odpoczynku, takiego resetu, od pracy, od dnia codziennego. Urlop, choć krótki, całkowicie i w tym pomógł.

Długo zastanawialiśmy się, gdzie wybrać się na ten urlop, jednak praktycznie do ostatnich chwil nie byliśmy pewni, czy Arkadiusz dni wolne z pracy dostanie, dlatego zdecydowaliśmy się odwiedzić maleńką polską wieś nad Dunajcem, u stóp Trzech Koron – Sromowce Niżne. Dojechać było nie tak łatwo, bo nawet e-podróżnik nie wiedział, gdzie one się znajdują, ale udało się. Nocleg zamówiliśmy z pięknym klimatycznym hotelu z basenem i wspaniałym ogródkiem tuż nad rzeką. 


W planach było leżenie, korzystanie o oferty SPA, basenu i drinki z palemką, jednak zweryfikowaliśmy nasze plany na bardziej aktywne. Pierwszym powodem było to, że zapomnieliśmy wypłacić pieniędzy, a w Sromowcach nie ma bankomatu.  Tym celu udaliśmy się pieszo do oddalonej o około 10 km Szczawnicy, magiczną ścieżką wzdłuż Dunajca, która znajdowała się już po stronie Słowackiej. Pogoda była wspaniała, widoki wspaniałe, zatem spacer bardzo się udał.


Kolejnego dnia ponownie wybraliśmy się do Szczawnicy, wjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym na Palenicę, skąd rozpoczęliśmy wędrówkę przez Wysoką (1050 m npm) do Jaworek przez Wąwóz Homole. W Pieninach najbardziej podobała mi się ta jedność z naturą, której ciężko doświadczyć w Tatrach Wysokich ze względu na wszechobecny tłum ludzi. Tutaj spotkaliśmy zaledwie kilka osób na naszej trasie. Spotykaliśmy za to zwierzęta, które wiodły spokojne, szczęśliwe życie w wolności.  
 
Na szczycie Wysokiej niestety wiał wiatr
Widoki na szczycie - Wysoka 1050 m npm

Wąwóz Homole

Tylko ja i natura! Niecodzienny widok.



Kolejny dzień był dniem deszczowym, wykorzystaliśmy go zatem do całkowitego odpoczynku – pływaliśmy w basenie, czytaliśmy książki, odbyliśmy relaksujący seans w grocie solnej, graliśmy w bilard oraz w przerwie między ulewami - w tenisa.

Relaks u podnóża Trzech Koron

Hotel, w którym się zatrzymaliśmy był wspaniały! Nie dość, że bardzo wygodny i komfortowy, to oferował mnóstwo atrakcji, nawet dla najmłodszych. Jednak dla mnie niewątpliwie największą atrakcją były posiłki. Wybraliśmy ofertę ze śniadaniami oraz obiadami. Posiłki były w formie bufetu, można zatem było spróbować każdego dania. Na nasze (nie)szczęście wszystko było tak pyszne, że posiłki stały się naszym ulubionym punktem w ciągu dnia :) Fajne było również to, że posiłki ktoś już nam przygotował, a my jedliśmy, nie martwiąc się o gotowanie czy sprzątanie. Taki odpoczynek (choć na kilka dni) też jest potrzebny.


Czwartego dnia rano opuściliśmy wspaniałe Sromowce i udaliśmy się w podróż do Wrocławia. Mam nadzieję, że nad przełom Dunajca uda nam się jeszcze wrócić :)

Z pozdrowieniami,
Ola

Zobacz również

1 komentarzy

  1. Ja poproszę następny wpis z Wrocławia, bo to nasz kolejny wycieczkowy cel :D możesz nam napisać co warto zobaczyć i ile dni przeznaczyć ;)
    Pozdrawiam, Paulina K

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoją opinię!